www.zyciepsowatych.fora.pl

Przychodzę i widzę kojota,podchodzę do niej ostrożnie
-Witaj jestem Kati-witam się

-Witaj mamo-mowię przytulając się do niej-Gdzie Breezi?

-Musisz kiedyś pokonac swój lek-uspokajam Hammie

Położyłam łapę na ramieniu Hammie-Ona już taka jest,wredna i dokuczliwa-mówie smutno-Muszę Breezi na nowo do wody przyzwyczaić,może mi pomozesz?proponuję z usmiechem

-Wiesz...coś ta Kiona się na Ciebie uwzięła-mowię szeptem do Hammie

-Oj już nie tłumacz się.To co było już się nieodstanie-mówię z usmiechem do Hammie

-Rozumiem,nie martw się nie jestem na ciebie zła.Po prostu trochę się przestraszyłam gdy moja mama mi to opowiadała...bałam się,że Breezi mogła utonąć.-mowie spuszczając głowę

Przychodze
-Kiona mozesz zostawić nas samych? pytam Kionę po czym podchodze bliżej Hammie-Moja mama już mi o wszystkim opowiedziała-mówię wzdychając-Hammie co się stało? -patrzę na Hammie

-Dziękuję ci-mówię odchodząc na polowanie

-Hammie mam do ciebie prośbę,chodzi o to ze ja muszę iść teraz na polowanie i nie bardzo ma kto popilnować Brezzi a wiesz nie wiadomo co może Kionie odwalić więc mogłabym cie prosić abyś się nią zajęł ...

Uśmiecham się-mówiłam,że jej przejdzie

-nie mozesz się teraz poddać,Hammie ty jesteś podporą tego stada i ono bez ciebie nie przetrwa,a Breezi przejdzie zobaczysz-mówie z uśmiechem

-Breezi nie wolno tak mowić-mowie ostrym tonem do córki

-Przepraszam cię za nią,przejdzie jej.Pogadam z nią o tym.Hammie ja nie wierzę Kionie i mozesz być tego pewna-mówie podchodząc do Hammie kładąc łapę na jej ramieniu

Patrzę na córkę z niedowierzaniem
-To nie możliwe.Moze cie ktoś okłamał.Hammie nigdy by tego nie zrobiła.